czwartek, 31 stycznia 2019

Konsumpcyjny świat

1.Cóż... niby wiem, że każdy orze jak może, nie zmienia to jednak faktu, że jestem rozczarowana postawą ludzi. Światek do którego próbuję wejść  jak w każdej innej branży stawia na kasę. Oczywiście, że jest to wszystko pięknie okraszone, ładnie powiedziane, kwieciście oddane... Jednak jeśli wchodze na darmowy webinar i chcę się z niego czegoś nauczyć a cały czas słyszę, że owszem możesz wiele zyskać ale tylko dzięki mnie i moim produktom to sorry ręce, cycki opadają. Każdy próbuje się sprzedać najlepiej jak potrafi! "Możesz spróbować tańszych odpowiedników, może zadziałają ale wiesz co?! Mój działa najlepiej! Kup już dziś w promocyjnej cenie 249 zł!! Oferta ważna tylko przez 3 dni!"
No pożal się Boże...
Czy zawsze musi być gdzieś lokowanie produktu? "Wyślę ci notatki z webinaru na mejla!"
Co przychodzi na mejla? Link do promocyjnego zestawu...

2. Zamówiony zestaw przyszedł, oto jak wygląda:


Instrukcja montażu kremu bardzo prosta, więc będę miała zabawę:) Tylko co mi nie pasuje? Jeśli strona internetowa pisze "do każdego zamówienia darmowe próbki" to ja pttam gdzie te próbki są? Nienawidzę takich kłamstw i robienia kogoś w bambuko.

3. Jeśli masz swojego superbohatera, który cię inspiruje i wiedzie prym po nowym nieznanym ci świecie, kiedy znasz go a właściwie poznajesz od końca jego wpisów na blogu i widzisz, że ten ktoś jest super, świetny, wspaniały to współcześnie patrząc co ze sobą zrobił, jak się upodlił lokując produkty z wyższych półek zamiast tych tańszych odpowiedników jak dotychczas, znasz te osobę i wiesz, że jest oszczędna a nagle promuje kremy i cuda wianki za ponad 60 zł to tak jakbyś dostał obuchem w twarz! Oosoba, która opowiadała o swoim życiu, o swoich przekonaniach, ideach i wartościach ogranicza się teraz tylko do wpisów promujących produkt z wyższych półek. 

Niedobrze mi się robi. Najlepiej być sobą i robić swoje.
Idę się szykować do giniatry. Już mam nerwa i odreagowywuje na swój sposób :) Oby było już po wszystkim

Kocham...



7 lat minęło jak jeden dzień <3
31.01.2012 r. godz. 20:18

środa, 30 stycznia 2019

Kur...iozalni kurierzy!


Ostatnio mam pecha do kurierów. To już drugi od początku roku, który nie wypełnił swojego zadania należycie. Co się naczekałam na pierwszego, nadzwoniłam i nadenerwowałam to już moje. Pierwszy był z firmy DHL, miał dostarczyć mi przesyłkę 17 stycznia. Więc siedzę i waruje jak pies, do sklepu nawet nie zajrzawszy a dziad co? Nie przyjechał! A wiecie kiedy przywiozł paczkę? Bagatela! 21 stycznia! Po wielu próbach dzwonienia i dudnienia do nich! Oni robią co chcą. To jest brak poszanowania cudzego czasu.

No i wczorajsza przesyłka. Zacierałam ja ręce bo to półprodukty przyszły do zrobienia własnego kremu; toż to ta paczka, której tak nie mogłam się doczekać! No i co? Wysyłam ja małża do paczkomatu podając wszelkie kody, oddzwania i mówi, że mam się skontaktować z biurem obsługi klienta. Biorę ją wściekła za telefon (mąż miał w ogóle nic nie wiedzieć o tej paczce;/), dzwonię i co słyszę? Że kurier umieścił przesyłkę w uszkodzonej skrytce! Toż to człowieka szlak jasny trafi, krew jasna zaleje!

W takim amoku dzownię dalej, a mianowcie do firmy, w której 10 grudnia zamówiłam stół z krzesłami do mojego nowego domu a towaru ani widu ani słychu. Ci się tłumaczą, że w przyszłym tygodniu mają dostarczyć. NO Zobaczymy...

Umówiłam się dziś na darmowy webinar u Klaudyny Hebdy dotyczący aromaterapii w leczeniu przeziębień u dzieci. Już nie mogę się doczekać:):)

Póki co lecę klecić torta, toż to jutro moja waćpana kończy 7 lat! Ale ten czas leci :)


wtorek, 29 stycznia 2019

Babcie kontra kasa


Miałam nosa ha!
Wrócił małż z pracy i ja do niego rzeczę, że trzeba meble jechać upolować do pokoju  młodej już zaraz teraz. Długo namawiać nie musiałam (małżowi tak się chce chodzić na budowę ;p,), spakowalim się i pojechalim. 

Po pierwszych oględzinach byliśmy załamani. Meble a owszem i fajne tylko znacznie wykraczające poza nasz budżet a młoda też gust ma wybredny. Najczęściej to co podoba się mnie, nie podoba jej się wcale. Juz mielim do domu wracać gdy coś mnie tknęło w galerii i mówię do małża wjedźmy na trzecie piętro: "no ale po co? tam drogo jest, daj spokój...", "jak już tu jesteśmy to co nam szkodzi. Za oglądanie się nie płaci!".
I co?

Fart nad fartem! Meble do pokoju dziecięcego przecenione o połowę ceny! Połowę!!! Fakt, że z ekspozycji ale młodej od razu przypadły do gustu a małż zacierał ręce, że składanie kolejnych mebli zostanie mu zaoszczędzone! Z budżetu zostało nam jeszcze na łóżko ale to już wydatek na inny raz bo niehybnie trzeba będzie dołożyć do interesu. Suma sumarum wszyscy zadowoleni: Hania, małż i sprzedawca a i ja, że przed porodem udało mi się załatwić kolejną sprawę.

Dośc komiczna kwestia wyszła przy płatności. Małż zapewnił sprzedawcę, że za 15 min. wraca po czym usadził mnie na pufie obok mebli niczym kurę na grzędzie i przykazał pilnować mebli owych. Kiedy zjawił się po 2x 15 minut wyciaga kasa i pokazuje mi banknot 500 zł pytając czy już taki widziałam, na co ja, że niestety jeszcze nie widziałam tego formatu i zażartowałam przy sprzedawcy,że wypłatę to bym w trzech papierkach odebrała. Sprzedawca też się wysilił i mówi do małża "chyba był pan je w domu drukować", na co Hania wziąwszy papierek w rękę oznajmiła "pachnie babcią!"!!!
Ot i wydało się skąd nasz budżet na meble :)

poniedziałek, 28 stycznia 2019

Nie boj się zmiany na lepsze...

Moją nie dość dobra cechą charakteru jest słomiany zapał. I w ogóle zapał. Zapalam się do niektórych pomysłów jak zapałka, by po krótkiej chwili zgasnąć. Należę do ludzi "prędko' od realizacji do czynu. Jestem szybka i nie lubię "flusiów" czyli życiowych fajtłap. Jak wiecie tym razem zapaliłam się do bycia eko i do robienia własnych kosmetyków.

Aby się upewnić w moich przekonaniach zamówiłam najpierw półprodukty na wykonanie własnego kremu do twarzy. Dziś wyślą mi przesyłke, już nie mogę się doczekać. Chcę sprawdzić czy do tego się nadaję, poza tym aby wystartować z robieniem kosmetyków eko, trzeba mieć na początku nie mały fundusz. Więc na chwilę obecną odpada to u mnie.

Jednakże chciałabym zauważyć, że od 2-3 lat tak jak pisałam wcześniej zwracam uwagę na produkty eko i z dnia na dzień świadomość tego czym nas dzisiaj karmią supermarkety wzrastała błyskawicznie. Kiedy wyznałam młodszej siostrze, że chcę robić swoje kosmetyki i że chcę być bardziej eko, odpowiedziała "no ale po co? wszędzie jest chemia. Na coś trzeba umrzeć. Chcę mieć coś z tego życia". I przeklinałam w duchu samą siebie, że nie znalazłam od razu w głowie gotowych mądrych odpowiedzi. Odpowiedź nadeszła sama kiedy kolejnego dnia po  różnych refleksjach ta sama siostra zapytała "i skąd się biorą te raczyska". No to ruszyła ja na nią z odpowiedziami, że no ta te chemia, którą jemy, która nas otacza, ten pęd życia materialny. Nie wiem czy coś dotarło do niej. Wiem jednak, że najpierw muszę zacząć od siebie i swojej rodziny.
A to nie będzie łatwe, bo długo męczyłam męża i córę złymi nawykami żywieniowymi. Dzięki Bogu zauważam też poprawę. Córa moja zaraz siedmioletnia, nauczyła się pić zielonej herbaty! (narazie jeszcze z cukrem ale wszystko przed nami!), pepsi, która u nas gościła w domu dzień w dzień (w nocy miałam 2 litrową pepsi przy łóżku i popijałam ją sowicie!) została zamieniona na wodę z cytryną! Wczoraj kupiłam pepsi do obiadu to mąż zdziwiony, że od tygodnia pepsi nie piliśmy (jak wiecie to moje uzależnienie więc w tygodniu zdażyły mi się dwie małe puszki). Zamiast laysów paprykowych wieczorem, zjadamy jabluszka i mandarynki. A na kanapkach pojawiły się rzodkiewka, papryka, ogórek i ukochan pomidor (zawsze malinowy!).
Są to małe zmiany ale dla mnie wielkie! Powoli stopniowo zmienię wszystko. Niedługo się przeprowadzamy więc jest to dobry początek aby być bardziej eko! Stworzę swój własny ogródek! Już nie mogę się doczekać!

Napisałam być bardziej eko, bo oczywiście nie dam rady wyeliminować całej chemii z domu (bycie eko wymaga kasy i to nie małej), postuluję raczej za wersją pośrednią tak jak Srokao.pl, która na swoim blogu nazwała się kobietą fuzją? Poza tym nie popadajmy zaraz w ortoreksję.

Abstrahując od tematu lub nie, nagrałam w piątek lub sobotę filmiki z dzień dobry tvn gdzie jest mowa o pielęgnacji skóry noworodka, o tym jak mamusie wmawiają sobie i dziecku, że mają AZS i jak radzić sobie w takich przypadkach. Ciekawie rozprawiali też o roślinach, które moga zastąpić domową apteczkę. Niestety filmiki mają zbyt dużą pojemność bym mogła je tu wrzucić:(

Jako zawodowa polonistko-bibliotekarka tęsknie za dobrą powieścią ale totalnie odrzuca mnie od czytania powieści. W piątek zacznie się 34 tydzień ciąży... W czwartek mam wizytę u lekarza i bardzooo się jej obawiam. Opiszę Wam co mi powie Pani doktor.
W czwartek rano zapisałam się na ciekawy webinar u Klaudyny Hebdy, która pozostaje dla mnie jeszcze zagadką.

To tylę na dziś. Gotuję właśnie pieczarkową a jeszcze chcę obejrzeć dobry film, dlatego miłego dnia życzę wszystkim! :)

wtorek, 22 stycznia 2019

Nowe technologie

Nulka za dziewięć dni kończy 7 lat. Boże kiedy to zleciało! Za chwilę na świat przyjdzie moja druga córa! Myślałam, że juz nigdy się nie odważę na drugie dziecko. Tymczasem jż za chwilę powitamy Lidię :) Za 7 tygodni! Oj, będzie się działo:)

Wracając do meritum. Z okazji urodzin Hani kupiliśmy jej pierwszego w życiu smartwacha. To znaczy ja kupiłam, bo małż był temu przeciwny. Bardzo ale to bardzo polecam takie rozwiązanie dla rodziców, którzy chcą mieć kontakt ze swoim dzieckiem nie wciskając mu w rękę jednocześnie smartfona. Kiedy chodziłam do pracy irytował mnie fakt, że muszę dzwonić do teściowej aby porozmawiać z córką jak jej minął dzień w przedszkolu i zastanawiać się co ona teraz porabia. Teraz moje dziecko jest niezależne. Nie musi prosić łaskawie babci (która suma sumarum ciągle wisi na telefonie) aby wykręciła numer do mamy. Dużym plusem jest też to, że Hania potrafi czytać. Fakt nie jest to płynne czytanie ale myślę, że do końca roku nauczy się tej sztuki.

Kiedy byłyśmy na tańcach wdałam się w rozmowę z tatą jednej dziewczynki i to on powiedział mi o "garretach". Poszperałam później w domu i znalazłam idealne rozwiązanie! Strona www.bezpiecznarodzina.pl (nikt nie płaci mi za sponsoring:). Teraz widze na swoim telefonie z dokładnością do metra gdzie jest moje dziecko, ile zrobiła kroków, mogę do niej dzwonić a ona do mnie, Jest limit do 10 numerów - to Ty decydujesz do kogo i kto  może dzwonić do dziecka. Doładowujesz numer dziecka kiedy chcesz, nie masz żadnej umowy z ORANGE (taką kartę dają na start, można sobie zmienić no ale po co?). Jedyny minus to aplikacja Gdzie jest bliski za która miesięcznie trzeba płacić ok. 30 zł (wychodzi tak doładowanie) ale możńa zrezygnować w każdej chwili wysyłając smsa. Tyle się słyszy o porwaniach dzieci... brrr.... dzięki zegarkowi lokalizujesz dziecko w miarę szybko i sprawnie.

Juz rok wcześniej myślałam co by tu wykombinować bo moje dziecko ubzdurało sobie, że chce biegać sama po podwórku z rówieśnikami. Stanęło na tym, że dostała na ręke zwykły zegarek (na którym zbyt dobrze się nie orientowała) i meldowała się co 30 minut. A że babcia mieszka na 4 piętrze a ja tam siedziałam, bidulka była zasapana wspinaniem się w te i we wtę. Szkoda, że nie wiedziałam o tym zegarku rok temu!

poniedziałek, 21 stycznia 2019

Dzień Babci

Jak każdy człowiek na świecie, tak i ja miałam babcie.
Jedną babcię kapeluszową i drugą babcię chustkową. Najbardziej kochałam babcię chustkową tj. mamę mojej mamy i często się z tym spotykam, że ukochana babcia to ta od strony mamy:) Z dzisiejszej perspektywy mogę jednak rzec, że więcej mam w sobie z babci kapeluszowej i moje rodzeństwo często mnie do niej przyrównuje:) Jest to dla mnie nie mały szok bo tej babci wręcz niecierpiałam a to z tej prostej przyczyny, że ona nie cierpiała mnie. Jej korzenie sięgały stolicy co też przejawiała się w jej zachowaniu. Babcie była bardzo zmanieryzowana, elegancka, pełna kultury. Kiedy musiałam ze względu na dojazdy do szkoły, codziennie u niej być, przeszłam nie małą szkołę życia. Po szkole czekała na mnie na stole zupa z chlebem; w momencie oderwania chleba os skórki usłyszałam taką reprymendę, że od tamtego dnia nie chciałam nic u niej jeść. Babka wyzywała mnie od peegerówki, krzyczała tak, że ślina leciała jej na boki; nie wiem dlaczego, bo zawsze po sobie myłam szklankę po herbacie uznała, że jako studentka to chyba 'nie będę chciała sobie rąk brudzić' a jak przyjechała do nas w drugi dzień świąt a ja byłam na meeega kacu i usiadłam do stołu żeby starzy się nie czepiali, zadzwoniła wieczorem od siebie i nawyzywała mnie, że miałam pogniecioną bluzkę. W końcu postawiłam się rodzicom i odmówiłam jakiejkolwiek jazdy do babci. W dorosłym życiu też bardzo mnie zawiodła... Pamiętam jak czekałam na nią w dniu swojego ślubu pod kościołem a ona nie przyjechała... Tak po prostu... Kiedy później przyjechałam z mężęm pokazać jej zdjęcia, rzuciła, dosłownie rzuciła we mnie 200 zł, wyciskarkę do czosnku i komplet miseczek sałatkowych ze słowami 'więcej nie mam'. Bardzo mnie to ubodło, ale niczego dobrego się po niej nie spodziewałam. Zresztą trzeba jej przyznać, że była bardzo elegancka ażd o smierci, bogata i skąpa. Pieniądze chowała ponoc po szafach i miała dwie kupki, z jednej przekładała oszczędności do drugiej. Od strojów i kapeluszy szafa jej się nie domykała. Zawsze używała prawdziwego masła a mięso na obiad nigdy nie było rozmrażane tylko zawsze świeże ze sklepu. Na margaryny mówiła "fuu to przykleja sie do podniebienia'. Do dziś pamiętam smak jej pulpetów w sosie pomidorowym... Tak pysznych nigdy później nie jadłam. Pamiętam też jej eksperymenty w dziedzinie kosmetyków naturalnych. Ten jej preparat z zielonej pietruszki... Dlaczego wtedy jej nie chciałam słuchać? :D

Inaczej sprawa miała się z babcią chustkową, która dość korpulentna, śmigała sobie w fartuszku i wielkim biało-czarnym swetrze. Jej włosy nie widywały fryzjera, żyły swoim życiem i miały trzy odcienie. Była to babcia o wielkim serduchu. Zajmowała się nami kiedy mama poszła do pracy. Przychodziła codziennie rano i ustawiała nas do porządku kiedy tłukiliśmy się między sobą (a robiliśmy to nagminnie) pytając czy z rana odmówiliśmy już pacierz. Jej zdanie starsza siostra powtarza do dziś: "Pranie powiesiłaś? Podłogi umyłaś? Ziemniaki obrałaś? to na huj Ty żyjesz!!!"
Śmiejemy się z tego do dziś. Babcia miała skłonności sięgania do kieliszka. Wiele jej nie wystarczyło żeby się 'udydłać' stąd też czasami wychodziły niesnaski. Pamiętam też, że w tamtych czasach nie było w sklepie krojonego chleba i kiedy babcia zrobiła mi kanapki do szkoły w stanie upojenia były to tak grube pajdy, że ze wstydu i głodu jadłam je schowana w toalecie:) Mantra babci brzmiała "dobra gospodyni jak ma coś w skrzyni, jak nie ma nic w skrzyni to jest huj nie gospodyni!!!". Ta babcia zawsze miała pełny zamrażalnik, margarynę i smalec. Piekła najlepszego murzynka na świecie, robiła najlepsze placki i kluski ziemniaczane. A na swoją rentkę zawsze ale to zawsze wręczała każdemu bez wyjątku po 2 zł (w tamtych czasach to był majątek). Miała wielkie i dobre serducho. Odeszła zdecydowanie zbyt szybko:(

I tak oto wyrosłam ja, zawieszona gdzieś pomiędzy dwoma szkołami babć. U mnie w domu jest masło, mięso też wolę świeższe niż rozmrażane, ale jak mam trochę zamrożone to czuję się spokojniejsza ('na wypadek wojny'). Siostry uważają, że jestem bogata i mam pochowane pieniądze po szafach (nic bardziej mylnego) co nie zmienia faktu, że tak bym robiła gdybym miała ich w nadmiarze :D Z wyglądu też raczej przypominam babcię kapeluszową, charakterek też mam wredny :) Obie babcie odeszły ale pozostaną w moim sercu. Mam to szczęście, że jeszcze pamiętam pra babcie:)

Niech spoczywają w spokoju*

niedziela, 20 stycznia 2019

Pasja

Bo najważniejsze to mieć w życiu pasję. Ja miałam ich kilka w swoim życiu ale je zatraciłam. Teraz odkrywam siebie na nowo i już wiem co chcę robić w życiu:)

Pochwalę się

A oto romantyczna kolacja przygotowana dla rodziców przez ich wspaniałą córkę Hanię

Bo liczy się gest. Kochamy Cię córuś <3

Jam jest mała panikara

A no i owszem. Dość często zdarza mi się panikować, tak mnie ino wychowała matula ma i zaszczepiła takie mało potrzebne cechy w życiu.
Lidia śpi od rana, więc już czas zacząć dostawać ataku paniki... Rano jakieś tylko ledwo wyczuwalne leniwe ruchy w brzuchu moim, a znam Lidkę i wiem, że jak chce to potrafi przyłożyć. Leży przede mną "karta obserwacji ruchów płodu" a ja czuję jak dostaję ataku paniki!
Starsza latarośl, jak to zawsze ma w zwyczaju, obudziła swych rodziców o 5.50. Nie żeby niedzielny poranek był inny od wszystkich. O tej mama wstawała do pracy a wraz z nią latorośl, więc tak zostało, że Hania 'wstaje do pracy'. Teraz kombinuje coś w łazience z masą slime i taty pianką do golenia. Małż polazł na budowę, by skręcić szafki do łazienki bo me spojrzenie mówi samo za siebie: "Masz 6 tygodni na dokończenie domu". Biedaczek źle sypia, boli go cały kręgosłup ale ja uparcie nie odpuszczam. Nie chcę mieszkać z teściami kiedy maleństwo przyjdzie na świat. 8 lat to wystarczająca kara za grzechy - dosłownie!
Mrozik w tyłeczek dziś uszczypnął, więc daruję sobie pobyt w kościele (tak jestem wierząca i praktykująca), choć oczywiście z wielkimi wyrzutami sumienia. Jednak wizja brania antybiotyku skutecznie do mnie przemawia (już pociągam nosem).
Tak jak pracuje trzy lata w bibliotece doszłam do wniosku (dzieki ludziom, którzy tam pracują), że rzeczywiście warto mieć jakieś hobby w życiu, zwłaszcza takie, które sprzyja naszemu zdrowiu, dlatego też postanawiam być bardziej eko w różnych sferach życia.
Próbowałam już w życiu swoim zmian tego typu ale mój słomiany zapał powodował, że plany paliły na panewce. I chociaż miałam świadomość że, pepsi, pizza, kfc, chipsy i piwo to świństwo i trucizna to nadal były na stałe wpisane do mojego menu. W tajemnicy mogę wam zdradzić, że nadal jestem uzależniona od picia pepsi. Wiem! Wiem jakie to straszne ale przegrywam z tym uzależnieniem! I nawet ósmy miesiąc ciązy tego nie zmienił, ograniczył zaledwie do szklanki raz na dwa dni. I tak sobie tłumaczę, że jak się mała urodzi to będę karmić piersią (po pierwszej ciąży jestem mądrzejsza) i wtedy wszelkie gazowane odpada. Pokochałam też wodę z cytryną, no ale oczywiście woda musi być gazowana.
Podziwiam kobiety, które są wegetariankami czy vegankami i gotują sobie potrawy z rzeczy o których nigdy nie słyszałam. Ja zdecydowanie należę do osób wielbiących białko i węglowodany. W pracy mówili do mnie 'Pani mięsko', no tak dzień bez mięsa dniem straconym :D
Nauczyłam się jednak czytać składy i starałam się wybierać mniejsze zło. Teraz dzięki blogu srokao.pl, którym jak już pisałam jestem zachwycona, uzmysłowiłam sobie, że oto nadszedł najwyższy czas na zmiany. Takie realne na dłużej! Że sokowirówka, którą kupiłam po raz drugi w życiu zostanie uruchomiona. Na czas ciąży schowałam olejki eteryczne do szafy a zieloną herbatę pije moja zaraz 7 letnia latorośl.
Nie oszukujmy się. W dzisiejszych czasach żeby być eko trzeba mieć mnóstwo 'hajsów' a ja pracując w bibliotece zarabiam wszawe grosze. Paradoks dzisiejszych czasów, jeśli chcesz mieć mniej składników w pożywieniu musisz zapłacić więcej! Chore to jest i tyle rzeknę. Nie mniej jednak postaram się spróbować.
1.Zamówiłam w mym przybytku wiedzy książki, które jutro odbiorę o domowych recepturach na naturalne kosmetyki. Wiem, że sroka poleca gotowe za grosze, które można kupić w rossmannie, takie też zakupię, ale cóż za radość by mnie ogarneła gdybym sama mogła stworzyć krem na zmarszczki! W razie czego mam linki do sklepów eko.
2.Musze wyprzeć pepsi na rzecz wody, kupiłam dzbanek do filtrowania wody teraz rzecz rozbija się o wkłady, które muszę dokupić.
3.Joga i ajurweda -> zacznę asany jak tylko zagoję się po porodzie i o ile maleńka mi na to pozwoli. Ajurweda, olejki eteryczne już nie mogę się doczekać!
4. Dobrze by było znów wrócic na basen dwa razy w tygodniu przed pracą, no ale to się zobaczy.
5. Ogród własny lecz w grządkach podwyższonych! To mój cel na wiosnę. Wogóle musze zacząc projektować swoją małą działeczkę. Rabatki na kwiatki zrobić. Marzą mi się rododendrony i magnolię.
6. Sroka pisze, że dobrze ubierać się w lumpeksach i chyba posłucham jej w tej kwestii. Zresztą ciuchy ciązowe kupiłam od pewnej Pani i jestem bardzo zadowolona.
7. Chemia do domu może być bez chemii, środki dostępne są w rossmanie. Warto też pokombinować z octem i sodą:)
8. Ziołolecznictwo. Z tym jednak uważam bo boję się zrobić sobie krzywdę.
9. Ograniczyć cukier do minimum.
10. Rower mój cudny holenderski z koszyczkiem.

Może na początek tyle wystarczy. Ważne, że jest zapał




piątek, 18 stycznia 2019

Wolne popołudnie

Dzisiaj zaczął się 32 tydzień ciąży, a więc 8 miesiąc. Uff podobno już z górki, ale póki co oprócz natrętnej zgagi, która powraca do mnie jak boomerang doszedł jeszcze gorzki posmak w ustach i dziwny zapach pod nosem (śmierdzi mi ciągle jakby ktoś robił trwałą)...
Obiad, czyli gulasz ala Gessler oczywiście spieprzyłam. Czułam, że go zepsuję i się nie pomyliłam. Na szczęscie z mężem mym popiliśmy wszystko kawką i zagryźliśmy ciastkami.
Dzieć mój w postaci Hani hasa z kuzynem po podwórzu ciesząc się centymetrem śniegu, mężo walczy na budowie a ja znów mam czas dla siebie. Powinnam się cieszyć bo to ostatnie takie chwile, mimo wszystko jest mi jakoś samotnie??
Pchełka w brzuchu śpi:) poharcowała dzisiaj, pieso pod stołem a przede mną wafle ryżowe bio, woda i blog srokao.pl, który pochłania mnie do reszty...
enjoy!


czwartek, 17 stycznia 2019

Przypominajka

Człowiek w swoim życiu składa wiele przyrzeczeń, jak choćby, że regularnie będzie prowadził bloga. Niestety w dzisiejszym zabieganym świecie gdzieś to umyka. "Czas nam ucieka cały czas"...
Miałam też napisać książkę - wisi to na liście moich marzeń, oczywiście nieudolnie...
Kiedy odkryłam bloga srokao.pl wpadłam w taki zachwyt, że postanowiłam powrócić do pisania swojego bloga, choć niestety nie mam wielkiej pasji ani garści rad, którymi mogłbym się dzielić z innymi blogerami....
Przyjęłam, że będzie to moja osobista wersja pamiętnika. Może pójdzie to samoistnie w jakimś kierunku.
Póki co mężulo na budowie, tj. szykuje nam nowy domek co bym nie musiała mieszkać pokątnie u tesciów jak do tej pory (już 8 lat;o), a Hanula u koleżanki.
Moja zaraz 7letnia córa jest na etapie spędzania wolnego czasu u koleżanek. Jest już bardzo dojrzała i kumata w wielu sprawach. Potrafi też pyszczyć tak, że aż mnie przytyka:) charakterek ma po mamusi.
Ciekawe jak ta druga mała fasolka, która wydostanie się na świat z mojego łona, już za niecałe 2 miesiące:)
Dorobiliśmy się też piesa. Wabi się Hektor i kocham go całym sercem (choć bywa wkurzający;p)


10 dni...

Już za 10 dni mam stawić się do szpitala. Na samą myśl o porodzie przyspiesza mi puls i kręci się w głowie. Oczywiście, że się boję. Tylko d...